To
jest po prostu karygodne,
aby dysk w komputerze bez
pozwolenia
zjadał sobie moje
dokumenty. Jak to dobrze, że moja inteligenta siostra kazała mi się
wyprowadzić z jej laptopa, a wszystko zapisałam na pendrajfie.
Autorka: Severus
Pierwsze
wrażenie:
Wszystko
jest takie... oczywiste. Czytelnik już po samym adresie może
zorientować się, w jakiej tematyce znajduje się blog. Osoba
nieprzepadająca za sagą Rowling nawet nie zaryzykuje wejściem w
link, a ktoś będący w miarę pozytywnie nastawiony do tych
książek, zaryzykuje i zajrzy na blog. Co do belki, mówi tyle
samo co sam adres – opowiadanie jest poświęcone przede wszystkim
Severusowi Snape'owi. Moim zdaniem, powinna być wzbogacona o coś
więcej, może jakiś cytat, słowa Twojego autorstwa? Równie
dobrze mogłabyś zamienić pierwszy człon adresu na
„lifeofseverussnape”, a na belce wpisać „About Severus”.
Nie, lepiej nie, obecna wersja jest zdecydowanie lepsza. No, ale o
jedną belkę tutaj nie chodzi...
Jeśli
chodzi o wygląd, to już na samym wejściu powitały mnie plecy
głównego bohatera, ciemne tło wokół niego i równe
ciemne tło zewnętrzne. Wewnętrzne jest białe i w porządku, bo
jest przejrzyście. Nie będę się czepiać, bo przecież mam ocenić
przede wszystkim treść, a nawet jeśli, to szablon mi się podoba.
Czemu? Przebiegły Snape zawsze kojarzył mi się z czarnym i szarym,
przygnębiającymi barwami. Trudno byłoby mi wyobrazić sobie
opowiadanie z tematyką o nim, gdzie po szablonie fruwałyby kolorowe
motylki.
9/10
Szata
graficzna:
Tutaj
będzie krótko i na temat, bo tak właściwie to, co chciałam,
napisałam już wyżej. W nagłówku jest główny
bohater (bo niby kto nie poznałby tej postury niczym u nietoperza?).
Cały wygląd odzwierciedla jego charakter – czarny. Oczywiście
wszyscy wiedzą, że Snape okazał się tym dobrym, ale sam fakt –
czarny pozostaje czarny (jak w reklamie perwolu, o matko!). Mamy
kilka podstron, czytelną czcionkę tekstu i wszystko gra! Jedyne co
mi przeszkadza, to mało kreatywności w szablonie. Jest zwykły –
ale to już gust autorki. Jeśli jednak chciałabyś mieć świetny
wygląd bloga, polecam Ci Szablonową Szafę lub Pinkbodace. Obie
szabloniarki są genialne.
9/10
Treść:
Niezupełnie
wiem, czego się spodziewać. Jak odebrać to, co za chwilę
przeczytam. W głowie coś jednak podpowiada mi, że po tej ocenie
stanę się stałą czytelniczka opowiadania.
Rozdział
pierwszy – Szpieg przyczajony
Muszę
przyznać, że jestem zaskoczona. Pozytywnie, oczywiście. Wszystko
co napisałaś czyta się niebywale szybko i łatwo, co świadczy o
tym, że masz dobry styl. Nie na co dzień spotyka się tak dobrze
napisany (pod względem treści, of course) tekst. Parę błędów,
małych, rzecz jasna, się znalazło, ale o tym później.
Trochę szkoda, że nie znalazłam dłuższych opisów, które
bardzo zresztą lubię, ale i bez tego jest dobrze. Po raz pierwszy
spotykam Lily Evans, rudowłosą piękność o zielonych oczach jako
nie słodką i niewinną, ale prawdziwą... Ekhm. Jakby to szczerze
ująć, niepoprawną, dumną panienkę. Nic innego mi do głowy nie
przychodzi, a nie chcę też, aby cenzura mnie wzięła. Elegancki
Tom Riddle, a sądziłam, że Voldemort to tylko w czarnej, obskurnej
szacie się pokazuje. Severus jak zwykle dla mnie idealny, a jego
historia całkiem niezła (w sensie, że o tym jak go ojciec bił).
Już uwielbiam postać Daniela, jego pomarańczową i zieloną
skarpetkę, bohomazy, wino i miętę i te genialne teksty.
Rozdział
drugi – Cierpienie jest częścią życia
Też
chciałabym posiadać dar do wzruszania jedną, krótką
opowiastką. Nie bez powodu zainteresowałam się postacią Daniela
już w rozdziale pierwszym, chociaż nie byłam pewna, czy dane
będzie mi poznać jego historię. Daniel żyjący samotnie po
stracie ukochanej... Oklepane, miłość po grób, wspomnienia,
nagłe odżycie po stracie... U ciebie jednak przedstawione w wielkim
stylu. I przez końcówkę zgłodniałam! A, i jeszcze jedno –
słodki kociak z tej Mist!
Rozdział
trzeci – Prawdziwa przyjaźń dojrzewa powoli
Wydaje
mi się, że mało w tym rozdziale Severusa. Być może Isere
przyćmił go swoimi wyobrażeniami na jego temat? Nie mam pojęcia.
Poza tym, spotykam w życiu pierwszą osobę, która uważa
Dumbledore'a za hipokrytę. W końcu ktoś taki musiał się znaleźć,
a Daniel od początku wydawał mi się właśnie takim czarodziejem.
Szczerze powiedziawszy, to ta część opowiadania minimalnie mnie
rozczarowała. Dlaczego? Jak na pierwszy dzień tego kursu
mistrzowskiego Severusa, czy jakoś tak, spodziewałam się większych
doświadczeń, epickich przemów ze strony Daniela, ale nawet
taka wersja mi odpowiada.
Rozdział
czwarty – Wymowne milczenie
Krótki
był ten Zjazd Mistrzów. Ogółem wszystkie sytuacje,
zdarzenia i tak dalej, przedstawiasz w szybki sposób. Ledwo
się rozpędzę, a tu bum! I scena się kończy. Według mnie to
trochę źle, bo czytelnik ciągle ma niedosyt. Jeśli chodzi o
znamię Śmierciożerców, to przeczuwałam że Daniel w ten
sposób się o nim dowie. Dobrym zaskoczeniem był fakt, że to
właśnie Snape uratował Sauvage'a swoją krwią. I jeszcze jedno –
tworzysz odmienny charakter Voldemorta. Czarny Pan czyta Proroka
Codziennego? Punkt za oryginalność!
Rozdział
piąty – To boli, gdy nic nie możemy zrobić
A
Severus jest waflem Voldemorta! Przyznam, że trochę się uśmiałam
czytając ten rozdział. Może nie powinnam, ale banan sam nasuwał
mi się na mordkę. Z mojego, osobistego punktu widzenia, to test na
tytuł mistrzowski jest rzeczywiście MISTRZOWSKI. Trudno wymyślić
coś takiego, chociaż zaistniała mi lekka niezgodność. Pięć
godzin na pięć tysięcy pytań?! To wychodzą sekundy, jeśli nie
ich setne. To samo w odpowiedzi ustnej. Ale ty tak chciałaś i nie
będziesz zmieniać... Pytanie ostatnie mnie rozwaliło, a tym
bardziej odpowiedź. „Dlaczego
mamy przyznać Ci tytuł Mistrza Eliksirów?”
-
dosłownie widziałam minę Snape'a, gdy je przeczytał. „Bo
odpowiedziałem bardziej niż poprawnie na poprzednie 4999 pytań.”
- genialne,
po prostu.
Rozdział
szósty – Poświęcenie wymaga miłości
Drops!
Drops! Drops! Imię jak dla psa, nie sądzisz? Wiem, wiem, że to
tylko sposób jakim Sauvage (i inni) nazywa Dumbledore'a, ale
za każdym razem gdy czytam wypowiedź Daniela właśnie z tym
określeniem, to zaczynam się śmiać i przestać nie mogę. Tak
poza tym, to zgubiłam się w jednym momencie, kiedy powróciłaś
do tych późniejszych wspomnień. Podobnie jak wcześniej,
powinnaś zapisywać kiedy, co i jak. Ogólnie rozdział jest
fajnie napisany, gdzieniegdzie zapomniałaś jedynie kropki na końcu
zdania. Bodajże raz, czy dwa. Jako całokształt, to wszystko
wygląda bardzo dobrze.
Rozdział
siódmy – Zniewalający i odpychający
Zdecydowanie
zaskoczył mnie pomysł z urodzinami Severusa. A zwłaszcza pomysł
na prezent i atrakcje, które Daniel mu zafundował. Jeszcze
jedno – dialogi Jamesa i Severusa są tak samo genialne jak żarty
Sauvage'a!
Rozdział
ósmy – Uwaga na grozę
Moje
najszczersze gratulacje, bo – w moim mniemaniu – dopiero teraz
porządnie rozwinęłaś akcję. Wcześniej wszystko działo się
powoli, stopniowo, bez większych zwrotów i działań. Wiele
osób już po drugim rozdziale ma kilkanaście wątków
rozpoczętych, rozwiniętych i zakończonych, a u ciebie tego nie ma.
To właśnie mi się podoba, gdyż czytając wcześniejsze rozdziały
byłam pewna, że Severus dużo wcześniej ukarze Jamesa za
przeszłość. Tak, tak – to również mi się podobało.
Rozdział
dziewiąty – (Nie)słodkie kłamstwa
Dlaczego
czerwiec? Lily i James Potter zginęli trzydziestego pierwszego
października. Oj tam, rozumiem, że to była pełna inicjatywa
autorki, aby odbiec od kanonu. Osobiście mnie to nie przeszkadza,
ale z pewnością znaleźliby się czepialscy. Wracając do treści
rozdziału – jednym słowem: świetny! Prawda, że wszystko tak
nagle się zadziało, tyle wydarzeń w kilkunastu minutach czytania
(albo mam takie szybki tempo, albo takie wolne). Długi rozdział,
całkiem sporo błędów (w porównaniu do
poprzednich)... O tym później, jestem prawie na półmetku!
Rozdział
dziesiąty – Cisza przed burzą
Na
sam koniec rozdziału napisałaś, że nie wyobrażasz sobie Severusa
prowadzącego dziennik. Nie dziwie ci się, bo ja również
nie. Wątpiłam, że ponad dziesięć lat będziesz ciągnąć przez
rozdziały, chociaż nie za bardzo wiedziałam, jak przeskoczysz ten
czas – powrotem do innych retrospekcji? Nie. Przyznam, że
zdziwiłam się, gdy notatki Daniela zaczęły pojawiać się w tak
drastycznych odstępach czasu, gdy nagle mnie oświeciło, co miałaś
na myśli pisząc je. Gdy dopatrzyłam się daty lipcowej z 1991
roku, pomyślałam, za chwilę będzie koniec. Co do idei na wywiad z
Ritą Skeeter, mam mieszane odczucia. Z jednej strony miło, że
wyskoczyłaś poza konkretną fabułę i napisałaś coś mniej
istotnego. Z drugiej strony, nieco zepsułaś jego ogólny
wygląd, toteż uczyniło go... „nieładnym”. Rozumiem, że mogła
to być refleksja Rity, jej opis przebiegu spotkania z Danielem, ale
artykuły powinny być pisane w jednym czasie – a dokładniej
przeszłym. Wyglądają wówczas „zgrabnie” i są „ładne”.
Rozdział
jedenasty – Gra pozorów
„Codziennie
mył włosy, a one i tak uparcie sprawiały wrażenie
przetłuszczonych.” -
przy tym fragmencie dostałam napadu śmiechu. Ten rozdział
wyjątkowo mi się spodobał: wizyta Severusa w szpitalu u jego ojca,
przydzielenie Harry'ego do Gryffindoru i to podejrzliwe spojrzenie
Dropsa, pierwsza lekcja z Potterem i resztą pierwszaków –
to w zupełności odwzorowane na książce, ale taki czas nastał w
opowiadaniu, że większość się będzie przeplatać. Wracając do
lekcji z Harrym, to zawsze twierdziłam, że Snape zachował się do
niego chamsko i bez powodu. Patrząc z perspektywy tego opowiadania,
mógł mieć powody. A co, jeśli Rowling ukryła przed nami
fakt, że prawdziwym ojcem chłopca jest nietoperz? Pozwolę sobie
zacytować kolejny fragment: „-
Czy ty musisz się tak obżerać? - spytał zdegustowany Snape'a
Daniela.”. Patrząc
na ową dwójkę, w niektórych (nielicznych) sytuacjach
mam przed oczami Rona i Hermionę, z nieuzasadnionych powodów
właśnie w scenach związanych z jedzeniem... Moment z trzydziestego
pierwszego października: Nietoperz, Batman! Snape i jego ponury
charakter. Zwisające ssaki (nietoperze, rzecz jasna) po ścianach,
automatycznie widziałam Daniela wśród nich. Tak na
podsumowanie mojej wypowiedzi na temat tego rozdziału: to
rzeczywiście była gra pozorów.
Rozdział
dwunasty – Spotkanie po latach
Geniusz,
ale trochę szkoda, że zakończyłaś te retrospekcje. Albo nie,
ileż można ciągnąć te wspomnienia... dwanaście rozdziałów?
Sporo, sporo. Do niczego się nie przyczepię, bo doskonale wiesz, że
ta część udała ci się, i to bardzo. Tom i Bella? Nie spotkałam
nigdy wcześniej. Para jest intrygująca, więc z pewnością będzie
to na plus.
Rozdział
trzynasty – Nowe relacje
„Severus
oczywiście zamierzał nakrzyczeć na niego, ale przeszło mu, gdy
zobaczył jak chłopak przeciera dłonią usta. A więc odziedziczył
po nim ten nawyk. Czyż to nie słodkie?” -
tak, to słodkie, poza włosami i kształtem oczu, ma coś z Severusa
w genach. Szkoda tylko, że nie eliksiry... A może jednak? Wbrew
pozorom, to myślałam, że Snape będzie wobec swojego syna bardziej
rygorystyczny podczas dodatkowych zajęć, a tu niespodzianka!
Rozdział z perspektywy Harry'ego, w końcu znamy jakieś „szczegóły”
z życia dziecka głównego bohatera. A, tak mnie nurtuje:
czyżby Hermionie trafiła się amortencja?
Rozdział
czternasty – L'incendie
Na
samym początku postanowiłam przetłumaczyć sobie tytuł tej
części, co – jak podpowiada niezawodny Google Tłumacz, oznacza w
języku francuskim „pożar”. Och, upewniłam się co do moich
przypuszczeń – to był eliksir miłosny. Generalnie rozdział
bardzo dobry, ba! Wszystkie są „Generalnie bardzo dobre.”!
Rozdział
piętnasty – Cassis
Czarna
porzeczka? Zjadłabym, faktycznie... Zakrztusiłam się herbatą w
momencie, gdy Daniel w taki „delikatny” sposób zgasił
Umbridge. Klasę ma facet, nie ma co! Co do minimalnie rozpoczętego
wątku Sevmione, to od razu zapowiadam – nigdy nie potrafiłam
przekonać się do tego parringu. Być może dlatego, że wszystkie
fan fiction o nim były... hm. Pozbawione smaku i po pierwszym
rozdziale sprowadzały do wielkich westchnień? Tak, to pewnie jest
przyczyną.
Rozdział
szesnasty – Luna(tic)
Ooo!
Już na samym początku przeczuwam, czego – a raczej kogo dotyczy
ten rozdział. Luna Pomyluna, nie mylę się? Przeczytam, to się
dowiem... | Ach, tylko fragmencik o Lunie, ale to pewnie było tylko
nawiązanie – mogłam się tego spodziewać, podobnie jak było z
pożarem i porzeczkami. Jeśli chodzi o stronę techniczną – wierz
mi lub nie, ale gdybym miała porównać ten rozdział z
pierwszym, to osiągnęłaś poziom baaaardzo wysoki.
Rozdział
siedemnasty – L'insouciance
Ponownie
sięgam do słownika – zdecydowanie wolałam, gdy nazwy rozdziałów
były w języku polskim... Tak więc, lekkomyślność. I robi się
coraz ciekawiej. Harry i Luna? Właściwie to gdzieś spotkałam się
z tym parringiem, nawet pamiętam dokładnie opowiadanie –
katastrofa na całej linii.
Rozdział
osiemnasty – Sway your mind
Tutaj
przynajmniej nie musiałam skorzystać z tłumacza, aby zrozumieć
tytuł rozdziału. Naprawdę, powinnaś się zdecydować czy polski,
francuski, czy też angielski. Cóż, to twój wybór...
Co do treści – odbiegłaś delikatnie od kanonu i pozwoliłaś,
aby Syriusz wpadł w ręce aurorów z Ministerstwa. Szczerze,
to w sadze Rowling był jedną w moich ulubionych postaci, ale tylko
wtedy, gdy nie pamiętałam o jego stosunku do Severusa. Ogółem,
to nie powiem, pomysłowe – podobnie jak cała historia.
Po
przeczytaniu ostatnich siedmiu rozdziałów stwierdziłam, że
nic odnośnie nich nie napiszę – po co, skoro wszędzie
powtórzyłoby się to samo? Podsumowując: to jest genialne i
nikt temu nie zaprzeczy. Twoje opowiadanie ma sens, jest pisane
przede wszystkim z głową. Nie ma żadnego wątku, który
wyglądałby na bezsensowny. Wszystko dzieje się spokojnie, bez
pospiechu i dlatego też trzymasz czytelników w napięciu.
Stosujesz mało opisów – z jednej strony szkoda, z drugiej
dobrze – trudno sobie wyobrazić imponującą nawet bez nich
długość rozdziałów. Twoje postacie prowadzą między sobą
świetnie dialogi, a największe wrażenie robią te humorystyczne –
nie udajesz poczucia humoru, po prostu je masz! Szczerze?
Przyznałabym maksymalną ilość punktów, gdyby nie dwie,
drobne rzeczy – po pierwsze muzyka, choć świetna, to nie zawsze
wydawała mi się odpowiednia. Po drugie – nazwy rozdziałów.
Były po polsku, francusku i angielsku. To lekkie zamieszanie,
zwłaszcza, że przykładowo ja aby przetłumaczyć te drugie,
sięgałam po słownik. Z pewnego punktu widzenia to jest nieco
niekomfortowe.
29/30
Poprawność
językowa:
Ojojoj,
tak nabazgrałam na tej swojej kartce gdzie wszystko zapisywałam, że
teraz nie mogę odnaleźć który błąd gdzie był!
Tak
czy siak, zauważyłam małą drobnostkę. W bodajże czwartym
rozdziale, napisałaś Daniel,
zamiast Danielem.
Taka mała wpadka, ale pamiętam,
że zmieniła trochę sens zdania, a właściwie to nieco go
pozbawiła. Uważaj na takie rzeczy, nawet jeśli słownik podkreśla
ci błędy, to takich nie wychwyci – dlatego zawsze należy
sprawdzić tekst, zanim się go opublikuje.
W
rozdziale trzecim, w liście od Dumbledore'a: „Mam
nadzieję, że list zastał cie w dobrym zdrowiu.”, prawidłowa
forma „cie” to „Cię”.
Gdzieś
tam na początku rozdziału piątego (przepraszam, nie mogę się
doszukać) masz literówkę: mroczny.
A potem, gdy Snape odwiedza Ministerstwo Magii, następna: hola(e) –
znów nie pamiętam jak było dokładnie, ale chyba pierwsza
wersja. Zdecydowanie powinno być holu.
W
dziewiątym rozdziale także znalazło się parę usterek. Oto one:
„Musiał podnieść
głos, bo po sali poniosły się zduszone okrzyki oburzenia.” -
zabrakło jednej literki. „Musicie zrozumieć, że Czarny
Pan nie chciał, żebyśmy znali nazwiska
współtowarzyszy.
Tylko on sam znał wszystkich dokładnie”, chyba,
że słowo „tylko” miało być małą literą, to owszem, wówczas
przecinek. I nazwy własne piszemy wielką literą, toteż będzie
Barty Crouch
Junior.
Następnie,
rozdział jedenasty, literówka: „Młodszy
mężczyzna wypił za jednym razem i od razu nalał sobie drugą
porcją.” - porcję.
Rozdział
trzynasty, wypowiedź Rona po lekcji eliksirów: „Dodatkowe
lekcje ze Snape'm? To ja już wolę hodować sklątki
tylnowybuchowe.”. Również
w tym samym rozdziale: „Chłopak szturchnął Rona, który
przysypiał nad swoją książką
i bez słów wskazał na Hermionę.” -
była literówka, zamiast „ą” „ę”. Następnie:
„Hermiona pierwsza wstawała,
podeszła do biurka Snape'a i oddała mu swój pergamin.”.
Nie sądzisz, że lepszą formą
będzie „wstała”?
Rozdział
czternasty, literówka: „Ładny
wąż. - dodał wesoło i deportował się.” -
zabrakło „n”.
To
ja tak może zacytuję większy fragment, aby wszyscy – między
innymi Ty, wiedzieli o co chodzi. „Całe szczęście, że
udało mu się wpłynąć na redakcję, tak że nikt nie dowiedział
się o ucieczce z Azkabanu Bellatrix Lestrange. To mogłoby zasiać
ziarno niepewności i ludzie mogli być bardziej skłonni, by
uwierzyć w powrót Lorda Voldemorta. Prychnął z irytacją.
Zakładając że wrócił, czemu miałby siedzieć tak po
cichu, nie robiąc właściwie nic? 'Nonsens' pomyślał wypijając
kolejny kieliszek. To musiało mieć coś wspólnego z
Blackiem...byli w końcu kuzynami...” Wydaje
mi się, że na końcu tego fragmentu w ostatnim zdaniu powinno
znaleźć się „kuzynostwem”. Mówisz o kobiecie i
mężczyźnie, Bellatrix i Syriuszu, co innego gdy o dwóch
facetach.
Rozdział
czternasty, artykuł w gazecie: „Ponieważ sprawa ma charakter
prywatny (...)” - zjadłaś
słówko.
Rozdział
szesnasty. Podczas korków Harry'ego u Snape'a: „Po
chwili zanurzył pióro w kałamarzu pisał o veritaserum.”.
Zdanie wydaje się trochę bezsensowne, nie uważasz? Powinno
brzmieć: „Po chwili zanurzył pióro w kałamarzu
i zaczął pisać o
veritaserum.”
Siedemnasty:
„Dokładnie pamiętał, jak mijał go z ojcem Rona
udając się na swoje przesłuchanie.” - zjadłaś
literkę.
„Wiedziała,
że Syriusz był dla niego kimś bardzo ważnym.
Po prostu przy nim była, gdy tego potrzebował.” -
zabrakło kropki przed „Po”.
„-
Po prostu...nie doceniają cię. - odparł od razu. Słodząc kawę,
tylko po to, by zrobić coś z dłońmi.”:
lepiej jeśli będzie tak „- Po prostu...nie doceniają
cię. - odparł od razu, słodząc
kawę, tylko po to, by zrobić coś z dłońmi.” lub
„- Po prostu...nie doceniają cię. - odparł od razu.
Posłodził kawę, tylko
po to, by zrobić coś z dłońmi.”.
„-
Podejrzewam, że nie uwierzył w to, że zdołamy cie zatrzymać...To
moja wina Harry. - dodał przymykając oczy.- Powinienem od razu
ciebie zatrzymać
(...)” - po pierwsze zła
forma wyrazu, po drugie powtórzenie: „-
Podejrzewam, że nie uwierzył w to, że zdołamy cię
zatrzymać... To moja
wina Harry. - dodał,
przymykając oczy. - Powinienem od razu cię
powstrzymać (...)” -
teraz z pewnością brzmi
lepiej. Poza tym, notorycznie się u Ciebie powtarza brak końcówki
„ę” w wyrazie „cie”.
„Snape
otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, zrezygnował jednak.
Zamiast tego prychnął i odwrócił wzrok.” -
zabrakło kropki na końcu
zdania.
„(...)
wierz może, jak to się stało, że w Departamencie na moich
śmierciożerców nie natknął się ten durny chłopak tylko
wspomniany Black?” - „wiesz”,
nie „wierz”.
Ups,
nie pamiętam, gdzie zaczynały się błędy z osiemnastego! Ach, ta
moja nieuwaga...
Rozdział
dziewiętnasty: „- No...spałem tam...mieszkałem, czasami mnie
wypuszczali do toalety, albo gdy chcieli, żebym
posprzątał, ale to nieważne...” - zjadłaś literkę.
„Hermiona,
który za drzwiami przysłuchiwała się ich rozmowie,
wstrzymała oddech.” - która.
Uhuu,
to jest dwudziesty pierwszy: „-
Nie! Wróciłem wtedy dopiero o szóstej rano, byłoby za
późno, zawdzięczasz jaj przytomnemu umysłowi, że...” -
jej.
Ogółem
to na taką ilość rozdziałów nie masz zbyt wiele błędów,
które tragicznie rzucałyby się w oczy. Poza tymi co
wypisałam było ich jeszcze trzy, cztery, ale ich w ogóle nie
mogłam znaleźć. Mam dla ciebie sześć złotych zasad:
1)
Stawiamy przecinki przed -a oraz -że (jest jeszcze „ale”, jednak
z tym nie zauważyłam problemu).
2)
W dłuższych wypowiedziach, a nawet zdaniach powinno postawić się
przecinek, aby wszystkie nie zlewało się w jedną, strasznie długą
całość.
3)
W opowiadaniu nie stosujemy skrótów typu „wg”.
Zdecydowanie lepiej wyglądana napisać „według”. Unikaj również
„itd.” i „np.” - pisane pełną nazwą prezentują się
dobrze.
4)
Zawsze stawiaj kropki na końcu zdania. Niekiedy o tym zapominasz i
wygląda to nieestetycznie.
5)
Sprawdzaj, czy wszędzie, gdzie powinnaś, masz spację. Na przykład
pomiędzy kropką kończącą zdanie, a wyrazem zaczynającym nowe.
6)
Uważaj na niedociągnięcia typu -ą, -ę, -ż. Czasem taka
drobnostka potrafi zmienić znaczenie danego wyrazu.
Cóż
mogę więcej zrobić, jak tylko liczyć, że zastosujesz się do
tych małych regułek. Nie sądź, że jestem wredna i upierdliwa –
moim i nie tylko zadaniem na Erze jest pomagać blogerom w
doprowadzaniu ich stron do perfekcji, poprzez udzielanie rad i co
najwyżej „wytykanie” zaistniałych błędów. O, a tak
jeszcze dodam na swoje usprawiedliwienie – wszystkie zasady
skonsultowałam ze swoją polonistką, aby nie było żadnych
wątpliwości.
4/7
Kreacje
bohaterów:
Severus
Snape, a więc centrum całego opowiadania: w pewnym sensie jego
przedstawienie odbiega nieco od tego książkowego – wszyscy
wiedzą, że Harry nie był jego synem, potajemnie podkochiwał się
w Lily Evans i z pewnością nie posiadał najlepszego przyjaciela.
Ty tą postać ubarwiłaś: ma dziecko, nienawidzi rudowłosej
piękności i osobą, która wie o nim wszystko jest szalony
alchemik. Jeśli chodzi o charakter i zachowanie, to jestem pod
ogromnym wrażeniem Twojej kreatywności – w taktowny sposób
wydobyłaś z niego to, co u Rowling pozostało głęboko ukryte –
współczucie, troskę, nawet mknący przez jego twarz uśmiech.
Daniel
Sauvage, czyli najlepszy przyjaciel Severusa. Szczerze powiedziawszy,
bardziej oryginalnej postaci nie dało się wymyślić. Jest
składanką wszystkiego, każdego rodzaju osobowości na świecie:
wrażliwy, troskliwy, pomocny, uparty, dowcipny , denerwujący...
Mogłabym tak wymieniać bez końca. I Ty wiesz, że to jego kreacja
najlepiej Ci się udała.
Następnie
Harry – w Twoim opowiadaniu widzę w nim małego tchórza z
wybuchami złości. Strasznie łatwo popada w entuzjazm, w
przeciwieństwie do jego przyjaciela Rona , który z kolei jest
nieco powolny, leniwy i taki ospały. Hermiona, a więc cudowna
uzdrowicielka Severusa, jak zawsze świeci inteligencją na prawo i
lewo, jest taka jak w książce – czyli taka, jaką ją od zawsze
ceniłam. Tom Riddle, czyli Voldemort – nie łysy, bezduszny kat,
tylko zimny człowiek skrycie pragnący miłości.I nie zapomnę też
wspomnieć o Alayi – widząc ją, widzę Blair Waldorf z Plotkary.
To pewnie przez scenę z
czarnymi rajstopami, ciemnozieloną sukienką, jasnozielonym
płaszczem i żółtą torebką. Po scenie z Adamem i Markiem
przylepiłam jej logo panikary, a może bardziej tchórza. Cóż,
ale to tylko moja opinia. Tak czy owak, ona również przypadła
mi do gustu.
7/7
Pomysł:
Niby
kolejne opowiadanie o Severusie, ale ma w sobie to coś. Ma
klasę i styl. Czego więcej można chcieć?
5/5
Podstrony:
Spis
rozdziałów; bohaterowie, a dokładniej ich wygląd zewnętrzny
w postaci zdjęć. Na „ostrzeżenie” pary, jakie mogą się
pojawić w opowiadaniu; lista linków czytanych przez Ciebie
opowiadań i nieco niżej w tej podstronie odnośniki do ocenialni.
Na sam koniec podstrona „any questions?” zawierająca podstawowe
informacje o Tobie, czyli wiek i imię; kontakt do Ciebie, krótkie
wyjaśnienie dotyczące opowiadania i link na formspring. Ogółem
bez atrakcji, wiesz?
Szkoda,
że wszystkie nazwy są w języku angielskim – niektórym
może to sprawiać trudności, ale nie sądzę, aby takich osób
było dużo.
5/6
Punkty
dodatkowe:
Za
to, że rozdziały są tak długie i jednocześnie ciekawe oraz za
pomysłowość i oryginalność.
2/5
Podsumowanie:
Nieco
z żalem, nieco z radością kończę pisać ocenę Twojego
opowiadania. Z tego również miejsca zapewniam Cię, że
stałam się jego stałą czytelniczką. Jeśli o resztę chodzi,
uzyskałaś siedemdziesiąt
punktów na
osiemdziesiąt możliwych, więc uzyskałaś ocenę bardzo
dobrą! Gratuluję i oby
tak dalej!
A
tak ode mnie, to myślę, że ocena wypadła całkiem dobrze –
pisałam ją po nocach, więc być może jest trochę chaotyczna –
wybaczcie, ale opowiadanie tak mnie wciągnęło, że nabawiłam się
drgania powieki z braku snu. I stresu, ach tak szkoła -.-.
Imlotusie, opinie o stażach wyślę ci jutro, bo mam hasło na komputer i dzisiaj nie mam jak.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, dziś i tak ich nie wstawię, bo jestem dosłownie padnięta ;)
UsuńYey! Po pierwsze bardzo, bardzo dziękuję, za poświęcony czas, cierpliwości i wgl wszystko. Po drugie ponownie przepraszam(wiesz o co chodzi xD)Jeżeli chodzi o angielski w podstronach, to wynika z tego, że chciałam, żeby całość była w jednym języku to znaczy :adres, tekst w belce no i podstrony. Może to jakieś niezbyt ważne, w sumie nawet nie wiem czemu pomyslałam, że tak bd lepiej xD. A, co do tytułów, teraz staram się trzymać angielskiego, chociaż francuski wciąż mnie kusi (uwielbiam ten język) a gdy zaczynałam pisać, to wgl byłam zielona w temacie i chyba tak odruchowo zaczęłam polskim xD Wprowadza to trochę zamieszania ale...xD A, muzyka. Wstawiam zawsze takie utwory, które widziałabym jako soundtrack gdyby to był film (wiem, jestem nienormalna) wiadomo, nie każdemu może pasować, ale jest to jakaś odautorska sugestia tego,jak ja widzę daną scenę, niemniej jednak pozostaje jedynie sugestią :D
OdpowiedzUsuńAh,w pierwszych 10 rozdziałach jest mnóstwo błędów, muszę przysiąść w ten weekend i je poprawić, bardzo dziękuję za rady, postaram się trzymać, chociaż z interpunkcją to mam często mega problemy.
Szczerze to jestem trochę zaskoczona, nie spodziewałam się tak pozytywnego odbioru, teraz siedzę przed monitorem i zacieszam ryjek. Bardzo mi miło, że również kreacje postaci przypadły do gustu.
Ah, tak się czuję pozytywnie naładowana, że się dzisiaj chyba nie oderwę od klawiatury :D
Jeszcze bardzo dziękuję i pozdrawiam :)!
Sara
Po pierwsze, to nieco dziwnie oceniało mi się blog, który pisze osoba która jest ode mnie trzy lata starsza :) Ale mimo wszystko bardzo mi się spodobał, a tych błędów faktycznie nieco jest - niby małe, ale trochę kują w oczy. Ale pewnie zauważyłaś, że z każdym rozdziałem było ich coraz mniej, a co do języków - ja na swoim blogu postawiłam na polski, zarówno adres, belka i podstrony. U Ciebie to trochę pomieszane, ale wiadomo - polszczyzna to sama duma, angielski - no kto go nie lubi, a francuski wiadomo, że intrygujący i fajnie brzmi.
UsuńJeśli chodzi o muzykę, to pewnikiem ty miałaś inne wyobrażenie tej sceny i ja - ale co tam, grunt że jest w porządku. :)
Miło wiedzieć, że ocena "się podoba". :D
Również pozdrawiam, Caroline :3