Autor:Wayward
Pierwsze wrażenie:
Belka
z cytatem Andrzeja Sapkowskiego od razu wprawia mnie w nerwowe wiercenie się na
krześle, ponieważ aktualnie przechodzę grę "Witcher" i nie mogę się doczekać,
kiedy znów zasiądę przed telewizorem. Ale nie chcąc przynudzać, zacznę od
pierwszego wrażenia. Troszeczkę zastanawiałam się na adresem Twojego bloga i póki
co wydumałam jakoby chodziło o jakieś „drogie bratnie dusze” Jeżeli się
pomyliłam to przepraszam, ale tylko to przychodzi mi do głowy. Póki co i
zainteresowało mnie to i troszeczkę nie. Niby zapowiada się ciekawie, bo wiem,
że opowiadanie na sto procent będzie fantastyczne, hmm... może jakieś brutalne
walki, główny boss do zabicia, ale z
drugiej strony... „bratnie dusze”? Trochę jakby zapachniało mi wampirami. Ale
tu już nie chodzi o te nieszczęsne wampiry. Sam adres bloga wydaje się
taki...oklepany. Przynajmniej ja bym go tak określiła. Takich tytułów jest
tysiące. Jak nie „bratnie dusze”, to „przeklęte dusze”, a jak nie przeklęte, to
i spalone. Adres nie jest zły, ale chciałabym, żeby odrobinę bardziej zmusił czytelnika
do myślenia niż prawdę mówiąc od razu wyjaśniał na czym stoimy.
9/10
Szata graficzna:
Oj,
szablon zapisany w moim magicznym notesiku jako jeden z tych „fajniejszych”. Na
pierwszym planie blond włosa piękność, która przypomina porcelanową lalkę. Może
dlatego, że na jej skórze widnieją pęknięcia przypominające takie same jak u
porcelany. Otoczona płomieniami, które trawią budynki zamieniając je w cuchnące
zgliszcza. A wszystko to z kolei umieszczone na ciemnym tle, które wygląda jak
spalona kartka (chodzi mi o krawędzie, gdzie zaczyna się główny obrazek).
Trochę martwi mnie to, że kiepsko widać czerwony kolor, którym oznaczasz
rozdziały, ale i to ujdzie jako, że bardzo podoba mi się układ. To znaczy po
prawej stronie mam po prostu spis rozdziałów. Natomiast po lewej podstrony z
informacjami dotyczącymi bloga, linków, itd. Prosto, schludnie i estetycznie.
Przewaga kolorów ciemnych: czerwień, czerń i wyrazista, jasna postać
dziewczyny. Zapowiada się ciekawie.
10/10
Treść:
Zaczęłam
od rozdziału dziewiątego, w którym poznaję Marion. Dziewczyna aktualnie
znajduje się w psychiatryku i odrobinę dziwi mnie fakt, że ma tam telefon
komórkowy. Przez chwilę myślałam, że to może jednak chodzi o zwykły szpital,
ale... nie. Zdecydowanie psychiatryk. Rozdział zaczyna się od momentu, kiedy
główna bohaterka zadaje sobie pytania (można rzec) retoryczne. Dlaczego zabiła
Matta, gdzie się podziały jej wyrzuty sumienia, itd. Następnie pojawia się myśl
dotarcia do chłopca w izolatce, gdzie po drodze dostrzega psa, któremu z psyka
zamiast śliny leci krew. Bardzo spodobał mi się opis jej ucieczki. Twoje zdania
pod względem konstrukcji są bardzo proste. Nie składają się z więcej niż dwóch,
góra trzech części, ale operujesz pisownią na tyle dobrze, że wszystko ułożyło
się w spójną całość. Pociągnęłaś też akcję do końca. Pokazałaś jej ucieczkę, to
jak schowała się w pustym pomieszczeniu, łańcuch na jej stopie i nagle (punkt
kulminacyjny) budzi się na stole podłączona do kroplówki. Fakt, faktem pojawił
się wampir-lekarz, ale póki co nie zrobiłaś z tego ckliwej historii. Dziewczyna
ma wyraźne problemy ze swoją podświadomością. Z jednej strony bardzo dobrze
opisałaś jej stan psychiczny, ale z drugiej strony trochę się pogubiłam. Jak
wiadomo żaden wariat za cholerę nie przyzna się, że jest wariatem, ale Marion...raz
czytam, że nie uważa się za psychicznie chorą. Za chwilę mam fragment, że
jednak tak się czuje. Po chwili ma gdzieś za kogo ją uważają, a po jeszcze
dłuższej chwili wpada złość, że jednak wszyscy mają ją za wariatkę. Trochę tego za dużo. Oczywiście opowiada to,
co spotkało ją na korytarzu swojemu lekarzowi i pragnie uciec, ale niestety on
ma inne zdanie na ten temat. Bardzo spodobało mi się to, że umieściłaś w tekście
nazwę choroby, na którą cierpi dziewczyna i napisałaś o niej odrobinę więcej
niż zrobiłaby to reszta blogowiczów. Dodatkowo na plus dochodzi opis świata
przedstawionego. No w końcu! Ileż można czekać?! Dzięki Twojemu opisowi czuję
się tak jakby patrzyła oczami głównej bohaterki. Nie żadne ciułanie jednego
zdania, że były sobie zielone ściany tylko prawdziwy opis szpitala i to jak
wpływa on na swoich pacjentów. Uf...Ale wiesz, co? Żeby słowo „pomóż” napisać
przez „rz”?
Kolejny
rozdział określiłabym jako pełen przemyśleń. Nie tylko głównej bohaterki, ale i
autora na temat tego jak postrzegamy chorych psychicznie. Porównałaś ich do
kota, który widzi w ciemności, a zwykły człowiek już nie. Być może przylepiamy
komuś łatkę „Psychol”, ponieważ ta osoba widzi pewne rzeczy, których my nie
dostrzegamy i przez to stajemy się zazdrośni. Przedstawiłaś też spotkanie Marion
z lekarzem w bardzo ciekawy sposób kończąc rozdział, jakoby ona słyszała
piosenkę Guns N’ Roses, podczas gdy... nikt inny by tego nie usłyszał. Czyżby
Marion posiadała jakieś zdolności? Zaciekawił mnie też jeszcze jeden fakt. Czy
w szpitalach psychiatrycznych nie zabierano chorym wszystkie rzeczy pokroju
sznurowadeł od butów i pasków? W jednym
fragmencie napisałaś : Ubrany był w
dżinsy, za duże na niego o kilka rozmiarów, ściągnięte paskiem, co dawało
naprawdę komiczny efekt.
Przechodzę
do następnego rozdziału, gdzie znów mnie gryzą te komputery. Od kiedy w
psychiatryku dają Ci telefon i komputer, żebyś mogła sprawdzać sobie pocztę? No
nic, może to ja jestem staromodna. Jeśli mam być szczera, to bardzo podobał mi
się pomysł z pamiętnikiem. Specjalnie napisałaś go z błędami, które tylko
uwydatniały to jak bardzo rozkojarzony jest pacjent. Był to pamiętnik chłopca
imieniem Patrick, który widział postać Danniki. Czasami można było odnieść
wrażenie, że odbiera bodźce z normalnego świata, ale jakby po chwili znów
wracał do swojej „wyobraźni”. Wyszło to bardzo ciekawie, ponieważ z błędami napisałam tam, gdzie widział swoją przyjaciółkę,
a mniej więcej poprawnie tam, gdzie coś do niego zaczęło dochodzić.
Ten pamiętnik miała przeczytać Marion i był on czymś w rodzaju terapii.
Zakończyłaś go ostatnim wpisem, który był urwany w połowie zdania i znów
zaczynam wiercić się na krześle, ale z niecierpliwości. Chciałabym wiedzieć
czemu ten chłopiec nie dokończył pisać. Marion określiła go jako wariata.
Dodatkowo swoim pytaniem Ale jak on mógł
być chory i o tym nie wiedzieć? pokazuje czytelnikowi, że jednak nie jest
chora psychicznie, bo chory psychicznie zawsze będzie uważał, że to co robi
jest normalne. Patricka potraktowano elektrowstrząsami i więcej go nikt nie
widział. Jestem ciekawa, co wyjdzie z tego pamiętnika.
„Słabe
ogniwo” kojarzy mi się z tym programem, co kiedyś leciał na TVN „Najsłabsze
ogniwo” czy jakoś tak. W tym poście zostałam mile zaskoczona, ponieważ
przedstawiłaś Conrada jako młodego wampira, który w przeciwieństwie do swoich
pobratymców nie potrafił czytać ludziom w myślach, ani posiadać zdolności
szybkiego poruszania się. Jest, to dla mnie o tyle ciekawe, że dodatkowo sprawę
skomplikował fakt dziewczyny pragnącej dowiedzieć się pewnych rzeczy o swoim
lekarzu. Poznałam też dwie kolejne osoby. Pierwszą z nich jest bart dziewczyny
Alex, który w dość młodym wieku musiał zająć się całą rodziną i niesforną
siostrą, oraz Valentinę, szczycącą się przewagą nad Conradem. Bardzo też
spodobał mi się motyw, że to co na początku Marion uważała za banalnie proste,
czyli wdarcie się dostanie się do psychiatryka, dotarcie do informacji o
Conradzie, a potem wypuszczenie jej z idealnymi wynikami, stało się już nie tak
kolorowe. Zaczynają się problemy. Gdzieś tam też w podświadomości Conrada pojawił
się pomysł, aby Marion przemienić w wampira, jednak Valentina jest temu
przeciwne, uznając ją za chorą psychicznie. Wyniki jej badań również nie należą
do najlepszych. W sumie nie dziwię się temu, a zwłaszcza po przeczytaniu
ostatniego rozdziału. Coś wywabia ją i Jacka z pokoju. Marion słyszy piekielną
muzykę, a do tego dochodzą jeszcze tak jakby „wizje”. Przed jej oczami
wyrastają z ziemi potwory, chociaż ciągle powtarza, że tego nie ma. Nie czuje
się wariatką. Nie uważa też, że jej mózg postanowił gdzieś tam
powędrować,a to co widzi nie traktuje
jako głupi wymysł wyobraźni. To coś dzieje się na prawdę. Podejmuje bardzo
ryzykowną grę z Jackiem, wmawiając mu, że wie kim jest Conrad, chociaż nie ma
zielonego pojęcia, co jest z nim nie
tak. Z każdym rozdziałem choroba Marion ciągle się nasila lub po prostu, to
ktoś miesza jej zmysły.
Podsumowując
wszystko razem pomimo wolnej akcji, która na całe szczęście jest przerywana w
punkcie kulminacyjnym i rozwijana w następnym rozdziale, Twoje opowiadanie jest
jednym z tych ciekawszych. Bardzo też podobają mi się rozległe opisy, chociaż
dla niektórych one mogą męczyć, ale warto przez nie przebrnąć, by potem zrozumieć
całą historię i móc śledzić losy głównych bohaterów. Mi osobiście, to nie
przeszkadza. Wręcz jestem zachwycona. Niczego mi tutaj nie brakuje. Wraz z
Twoją pomocą moja wyobraźnia stwarza sobie pewne obrazy, dzięki czemu nie
przeskakuje ze szpitala psychiatrycznego na niebieską łąkę z zielonymi krowami.
Dodatkowo Twój język pisania jest bardzo prosty i na tyle poprany, że
opowiadanie czyta się jednym tchem. Takie samo wrażenie miałam, kiedy dobre
kilka lat temu dostałam od siostry „Eragona”. Autor tej powieści pisał tak
banalnie prostym językiem, że nawet nie wiedziałam kiedy przebrnęłam przez całą
książkę. Stosujesz proste konstrukcje, proste zdania, proste słowa, które udaje
Ci się w jakiś sposób połączyć na tyle ciekawie, że jestem pełna szacunku
zarówno do Twojej weny twórczej, jak i zdolności pisarskich.
29/30
Poprawność językowa:
W
rozdziale pierwszym było słowo „pomóż” przez „rz” i:
„Może nie była aniołkiem,
ale nigdy nie napadała ją ochota, by pozbawić kogoś życia.”- może by tak zastąpić słowo „nie
napadała” czymś w rodzaju „ nie nachodziła” lub „ nie dopadała”?
Zauważyłam
też, że często przed „albo” stawiasz przecinek. Owszem, to jest poprawne, ale
nie przy takiej konstrukcji zdań jak „ Mam do wyboru niebieską albo zieloną
sukienkę” ( to jest tylko wymyślony przeze mnie przykład).
Więcej
błędów nie widziałam, za wszystkie serdecznie żałuję, proszę o pokutę i
rozgrzeszenie. Amen.
6/7
Kreacje bohaterów:
Ja
Cię proszę, tylko nie te zdjęcia Edwardów, czy Demonów, czy jak im tam było z „Pamiętników
wampirów”, itd. Tylko nie oni. Jest tyle ciekawszych zdjęć, ale... dobra... są
gusta i guściki. Tak, weszłam na podstronę o bohaterach...
Całe
opowiadanie skupia się wokół Marion. Nie odczuwam, to jako karygodny błąd, bo całość
jest bardzo ciekawa. Sama postać dziewczyny jest dość ciekawa. Dostaje się do
szpitala psychiatrycznego z nadzieją, że odkryje to, co chce, a potem
wydostanie się na wolność, kiedy nieoczekiwanie coś miesza jej zmysły. Ma dość
prostackie podejście do osób chorych psychicznie jak cała reszta populacji,
dlatego pewne wizje, których doświadcza powodują zamęt w jej głowie. Ma dość
wysokie mniemanie, więc każda porażka wywołuje potok brzydkich słów oraz
frustracji. Pomimo tego wszystkiego, wydaje się być osobą stąpającą twardo po
ziemi i doskonale wie, że to co widzi jest czymś więcej niż tylko wybrykiem
wyobraźni. Czasami jednak się gubi. Z jednej strony próbuje udawać nienormalną,
ale przez pewne sytuacje nie jest siebie pewna. Bynajmniej ja tak ją odebrałam.
Jej lekarzem jest Conrad. Oczywiście wampir z tym, że...taki trochę do kitu.
Nie potrafi szybko biegać, nie potrafi czytać ludziom w myślach i to
najbardziej mi się w nim podoba. Jak dla mnie jest, to tajemnicza postać, która
zawsze trzyma asa w rękawie, więc zobaczymy co czas pokaże. I chociaż najmniej
jest tutaj Valentiny, powiedziałabym teraz brzydkie słowo, ale nie mogę :). Trochę
taka zazdrośnica, co nie? Dostaje apopleksji na wiadomość, że Marion mogłaby
być niezłym materiałem na wampira i wyraźnie ma jakieś zamiary wobec Conrada.
Może przyjdzie Marion z nią walczyć ? Byłoby ciekawie. Widać też jak czarno na
białym, że lubi czuć satysfakcję z dogryzania Conradowi, bo jest słabszy. A to
wredna jędza.
A
tak przechodząc z rozbawienia do powagi, pomimo trzynastu rozdziałów
opowiadanie wciąż się rozwija, tak samo jak bohaterowie. Pod tym względem nie
mogę Ci nic zarzucić.
7/7
Pomysł:
O
ja Cię pierdziu. Ciekawy. Tak krótko i zwięźle. Myślałam, że stworzysz kolejną
nieszczęśliwą miłość śmiertelniczki do wampira,a tu proszę. Bardzo miła niespodzianka.
Dziewczyna w psychiatryku? Tego jeszcze nie było.
5/5
Podstrony:
Mam
informacje o blogu, linki, rozdziały, bohaterowie, itd. Z tą podstroną o bohaterach
bym się zastanowiła. Wkleiłaś tylko zdjęcia i podpisy. Albo ją rozbudujesz,
albo usuń, bo nie zawiera w sobie nic.
5/6
Punkty dodatkowe:
Brak.
0/5
Podsumowanie:
Za
co odjęłam punkty:
-pierwsze
wrażenie: banalny adres bloga jakich jest tysiące,
-treść:
dziwne sytuacje, jakoby w szpitalu psychiatrycznym „klienci” mieli komputery i
telefony komórkowe?
-poprawność
językowa: wiadomo, za błędy.
Zdobyłaś
71 punktów, czyli ocena bardzo dobry plus. Stać Cię na
celującą, więc zapraszam ponownie. Myślałaś może o tym, żeby zmienić sobie
główny obrazek szablonu na właśnie coś z motywem budynku szpitala dla
obłąkanych? To może być ciekawie. Pozdrawiam.
Imloth, przepraszam, że
Ci nie odpisałam, ale dopiero teraz weszłam na komputer, bo dosłownie walę
pyskiem o ziemię. Mam taki zpiernicz w pracy, a ludzi tak inteligentnych, że
zostaję na nadgodziny robiąc im za matkę, a kiedy wracam do domu to marzę tylko
o łóżku. Wiem, że coś z adresem bloga jest nie tak, ja to zmienię, ale jutro
lub w poniedziałek, bo chcę skorzystać jeszcze z weekendu. Staram się i tak
pisać oceny po kilka zdań dziennie, ale maskara...Łeb jak sklep, a w środku
same półki hyhy.
Nie mogłam uwierzyć, kiedy zobaczyłam w komentarzu, że otrzymałam "bardzo dobry plus". Dziękuję serdecznie za ocenę, nie mam żadnych zastrzeżeń, w sumie to nie czuję, by to opowiadanie było "warte" tak wysokiej noty, ale nie chcę wyjść na jakąś fałszywie skromną, po cichu wyczekującą na deszcz komplementów :>. Nieszczęsne "pomórz", Boże, nie wiem jak można zrobić taki głupi błąd i sama się sobie dziwię... Co do pasków, komórek i tym podobnych, to moim zamysłem było to, że Marion nie znajdowała się w jakimś zamkniętym oddziale i mogła za pozwoleniem coś takiego posiadać. Jednak napisałam to daaawno temu i myślę, że zmienię możliwość posiadania indywidualnie takich sprzętów. Co do paska... Yhm... Całkowita racja :D Nie pomyślałam w ogóle o tym, kiedy pisałam ten fragment. Nawet miałam to poprawić, ale jak to ja, zapomniałam. Zazwyczaj nie dodaję podstron z bohaterami, jednak w tym przypadku daty urodzenia postaci są dosyć ważne, a nie chciałam wplatać w akcję takich szczegółów. I w sumie to tyle, poprawię to, co mam do poprawienia, za jakiś czas na pewno ponownie się zgłoszę. Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas :D Pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńNa posiadanie telefonu/laptopa przez pacjenta musi zezwolić lekarz. W praktyce wygląda to tak, że takiej możliwości nie mają chorzy z zaburzeniami postrzegania rzeczywistości (np. przy schizofrenii), ci z szczególnie mocną depresją, silnymi stanami lękowymi i tak dalej. Cała reszta raczej może się cieszyć takimi zdobyczami techniki. :)
UsuńPozdrawiam!
Linuś, kochanie, tylko się nie zamęcz! :) Takich pracusiów jak ty to ze świecą szukać XD A w adresie zrobiłaś błąd... hmm, wpisałaś chyba szklane-slowa zamiast szklane-serce czy jakoś tak. Teraz zauważyłam. ^^
OdpowiedzUsuń